Biblioteczka » Łączność

"Kilka uwag o plutonie łączności w artylerii" - 1936 - por. Zygmunt Janke

"Kilka uwag o plutonie łączności w artylerii"

por. Zygmunt Janke1

Przegląd artyleryjski czerwiec 1936

(zachowano pisownię oryginalną)

 

 

Każdy artylerzysta zdaje sobie sprawę, że warunkiem wydajnej pracy artylerii jest dobrze zorganizowana łączność. Chwila, w które i rozlegnie się pierwszy strzał działowy, zależna jest w znacznej mierze od gotowości telefonicznej linji ogniowej. Linję taką buduje prawie zawsze konny patrol telefoniczny.

 

Wyszkolenie patrolu konnego i jego skład ustala Regulamin kawalerji, część III. „Musztra i walka małych oddziałów kawalerji“ (stronica 303, pkt. 343). Praca w patrolu jest zorganizowana tak, że nie wymaga nadmiernych wysiłków ani od ludzi ani od koni; umożliwia swobodną pracę po spieszeniu i zabezpiecza wystarczającą opiekę nad końmi oraz daje możność doprowadzenia koni do żądanego miejsca.

 

W skład patrolu telefonicznego konnego, jak to wynika z wspomnianego regulaminu, wchodzi 6 ludzi, 7 koni i juk. W kawalerji najczęstszym wypadkiem budowy połączeń konno jest budowa, począwszy od łącznicy. Przy takiej budowie skład patrolu bez dowódcy (pełni jego rolę zwijakowy) jest najzupełniej wystarczający. W każdym innym wypadku musi być zasadniczo przydzielony dowódca patrolu. Dlaczego? Przecież centralę obsługuje jej patrol, więc patrol konny wykonywa swą pracę w nieuszczuplonym składzie. Przy budowie zaś, począwszy od aparatu, patrol musi wydzielić obsługę aparatu początkowego - conajmniej 2 telefonistów. Jeden z nich trzyma konie, a drugi obsługuje aparat. Jest to właśnie wypadek, w którym dowódca plutonu łączności musi przydzielić dowódcę patrolu. Część patrolu, budująca połączenie, wynosi więc 4 ludzi i 5 koni. Praca ich nie wymaga nadmiernego wysiłku; mogą więc ją wykonywać na dłuższej trasie; łatwo jest przytem zorganizować sprawną zamianę bębnów. Po wybudowaniu połączeń jeden telefonista pozostaje jako koniowodny, dwóch zaś znajduje się przy aparacie; jeden wraca, ubezpieczając dokładniej linję po drodze, do punktu początkowego. Wówczas zarówno na punkcie początkowym, jak i na końcowym znajduje się trzech telefonistów: dwóch przy aparacie i trzeci przy koniach.

 

Linje ogniowe artylerji, jak wspomniałem poprzednio, zwykle budują patrole konne, poczynając od aparatu. Przy składzie patrolu 5 telefonistów i 5 koni bez juka, budowa konno od aparatu nastręcza większe trudności. Wtedy bowiem część przeznaczona do pracy wynosi 3 ludzi i 3 konie. Wobec braku juka sprzęt wiezie się w rękach, kabel, prócz dwóch bębnów znajduje się na wozie telefonicznym. Zamiana bębna i dowożenie kabla z posuwającego się drogą wozu zabiera dużo czasu, co zwłaszcza daje się zauważyć przy dłuższej trasie. Czas budowy zaś jest chyba conajmniej również ważnym czynnikiem dla artylerji, jak dla kawalerji. Najsprawniejsza praca doświadczonego dowódcy baterji i wyszkolonego zwiadu, szybkie zajęcie stanowiska i ustawienie baterji pozostaną bez skutku, jeśli linja ogniowa nie będzie na czas gotowa. Należy więc zrobić wszystko możliwe, aby czas budowy skrócić.

 

Dokładność pracy telefonisty przy nadawaniu komend jest także bardzo ważną sprawą. Nie trzeba tłumaczyć artylerzyście jak groźne skutki może mieć pomyłka w komendzie. Jeden telefonista - odbierając komendy, a jednocześnie zapisując je i powtarzając - może się pomylić. Wymagania w stosunku do jednego człowieka są zbyt duże, jeśli zwłaszcza weźmie się pod uwagę, że sprzęt nie jest doskonałością i w gorszych warunkach działa mniej sprawnie. Praca jest znacznie ułatwiona i bardziej pewna, jeśli przy aparacie znajduje się dwóch telefonistów. Jeden telefonista ma mikrotelefon, drugi słuchawkę nagłowną założoną na ucho. Telefonista z mikrotelefonem nadaje lub odbiera i powtarza komendy, telefonista ze słuchawką zapisuje i uważa, by nie było pomyłki.

 

Mimo najlepszego zabezpieczenia linji może się zdarzyć jej zerwanie lub uszkodzenie. Uszkodzenie takie usuwa patrol linjowy wysyłany z obu punktów (początkowego i końcowego) linji. Zarówno odpowiednie obsługiwanie aparatów (dwóch ludzi na aparat), jak i wysyłanie patroli linjowych jest możliwe tylko przy składzie patrolu konnego, przewidzianym Regulaminem kawalerji (6 ludzi i 7 koni). Nasuwa się wobec tego konieczność odpowiedniego zwiększenia składu patrolu konnego w artylerji.

 

Wprowadzenie juka w patrolu konnym złagodziłoby częściowo sprawę środków przewozowych do sprzętu łączności w artylerji. Wozy telefoniczne, używane obecnie, są niedostosowane do przewożenia wrażliwego stosunkowo sprzętu łączności, bez urządzeń osłabiających wstrząsy; te wozy są na dobitkę używane równocześnie do przewozu sprzętu optycznego, topograficznego i t. p. Wydobycie z tak załadowanego wozu sprzętu łączności, przewożonego często do ochrony w skrzyniach, jest trudne i zabiera znowu dużo czasu. Przydział odpowiednich wozów do przewozu sprzętu łączności jest pilną koniecznością.

 

Duże znaczenie miałoby również zmniejszenie ciężaru niektórych części sprzętu, zwłaszcza aparatów telefonicznych. Ciężar używanego obecnie aparatu jest za duży; zbyt wielki jest także jego rozmiar i mało wygodny kształt. Aparaty powinny i mogą być lżejsze, mniejsze i bardziej płaskie. Wyrazem tego dążenia w praktyce jest to, że patrole konne najchętniej używają aparatów Eriksona, bardziej płaskich i nieco lżejszych.

 

Plutony łączności artylerji mają charakter odmienny od plutonów łączności innych broni i od właściwych wojsk łączności. Wpływa na to konieczność budowania gęstej sieci obserwacyjnej, ogniowej i dowodzenia szczupłemi środkami i odmienny sposób wykorzystania tych linij w artylerji, co sprawia, że regulaminy wojsk łączności często mało mają zastosowania i mało są pomocne. Zasadniczym sposobem przesyłania wiadomości przez telefon, zgodnie z regulaminem, jest fonogram. Otóż w artylerji fonogramów używa się rzadko, natomiast zasadnicze znaczenia ma przekazywanie komend. Fonogramy zaś zastępuje bezpośrednia rozmowa zainteresowanych. Tymczasem plutony artylerji są zaopatrywane ponad ich rzeczywiste potrzeby w druki fonogramów, dzienniki stacyjne, dzienniki służby i t. p. a nie dostają druku najważniejszego - dzienników strzelań. W obecnej swej postaci dzienniki strzelań nie są trudne do prowadzenia przez telefonistę. Praktyka wykazała, że najprostszy i najłatwiejszy do prowadzenia jest dziennik strzelania, złożony z trzech kolumn: jedna na komendy kierunku, druga na amunicję i rodzaj serji, trzecia na komendę wykonawczą. Po każdej komendzie celownika całą komendę  należy podkreślić, aby ułatwić obliczanie zużycia amunicji i rozejrzenie się w zapisanych komendach.

 

Ze względu na różnicę wymagań i sposobów pracy sądzę, że byłoby pożądane, aby kandydaci na podoficerów łączności byli szkoleni w ramach oddziałów artylerji np. w szkole podoficerskiej łączności przy grupie artylerji. Można w ten sposób zapewnić należyty nadzór i kierownictwo oficerów artylerzystów nad tą szkołą i przygotowywać wychowanków w sposób praktyczny i odpowiedni do czekających ich zadań po ukończeniu szkoły.

 

Trudności, o których w niniejszej pracy wspominałem, są powszechne, ale też trzeba przyznać, są mniej lub więcej szczęśliwie rozwiązywane w pułkach. Dobrze jest wspomnieć o tem, przy pomocy drukowanego słowa, bo w ten sposób można dowiedzieć się o bardziej pomysłowych rozwiązaniach i rozpowszechnić je w całej artylerji. Obecny niezupełnie zadawalający stan rzeczy w zakresie łączności w artylerji wynika po części z tego, że za mało się o bolączkach łączności w artylerji mówi, co powoduje mniemanie, że dobrze jest jak jest. Jeśli więc mój artykuł owo mniemanie zachwieje, zadanie moje będzie spełnione.

 

Opracował: Paweł Ludwiczak


1 Zygmunt Walter-Janke (ur. 1907, zm. 25 lutego 1990) - generał brygady Wojska Polskiego. Urodzony we wsi Chojny (obecnie dzielnica miasta Łodzi). Od 1927 w Wojsku Polskim. Absolwent Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej, Oficerskiej Szkoły Artylerii w Toruniu i Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. Oficer 7 Dywizjonu Artylerii Konnej Wielkopolskiej w Poznaniu. W kampanii wrześniowej 1939 roku był oficerem operacyjnym Kresowej Brygady Kawalerii wchodzącej w skład Armii „Łódź”. W okresie okupacji działacz konspiracyjny. Po ucieczce z niewoli w październiku 1939 r. w Służbie Zwycięstwu Polski, następnie, po zmianach nazw tej organizacji - w Związku Walki Zbrojnej i w Armii Krajowej. W latach 1940 - 1943 szef sztabu Okręgu Łódź ZWZ (od 1943 r. AK), następnie komendant Okręgu Śląskiego Armii Krajowej. W latach 1949 – 55 więziony; początkowo skazany na karę śmierci, następnie zamienioną na dożywocie. Po zwolnieniu, w 1956 zrehabilitowany. Po zwolnieniu z więzienia od 1956 studiował historię na Uniwersytecie Łódzkim; w 1975 r. uzyskał doktorat na Uniwersytecie Warszawskim. 11 października 1988 awansowany do stopnia generała brygady w stanie spoczynku.Zmarł 25 lutego 1990 r. Pochowany na cmentarzu w Pabianicach.