Biblioteczka » Artyleria ogólne

"Obrona przeciwpancerna dywizjonu artylerii konnej" - Jędrzej Korbal

Niniejszy artykuł prezentuje zagadnienie obrony przeciwpancernej baterii artylerii konnej, na przykładzie 7. Dywizjonu Artylerii Konnej Wielkopolskiej z Poznania.

 

Debiutujące na poważną skalę podczas pierwszej wojny światowej lotnictwo wojskowe stosunkowo szybko zyskało sobie miano odrębnej kategorii sił zbrojnych. Przewidywano, że stale unowocześniane, a więc szybkie i całkowicie metalowe samoloty, będą w przyszłych zmaganiach wojennych odgrywać taką samą rolę jak artyleria czy piechota. Drugą nowinką techniczną, która zasygnalizowała swoje przyszłe możliwości była broń pancerna. Jej rozwój jednak nie był tak spektakularny jak lotnictwa. Pojazdy mechaniczne, szczególnie czołgi, uważano przez wiele lat po wojnie raczej za niemogącą samodzielnie decydować o losach bitew broń wsparcia. Choć spór o rolę coraz to nowocześniejszych wozów bojowych w przyszłej konfrontacji państwa wzmagał się, to w umysłach wielu sztabowców pozostały one jako powolne maszyny wsparcia, których zwalczanie dla wyszkolonej piechoty czy artylerii nie miało stanowić większego problemu. Dopiero druga połowa lat trzydziestych pokazała, że to właśnie czołg obok samolotu będzie kluczowym instrumentem walki w rękach sztabowców działających według nowych, nieznanych wcześniej zasad walki.

 

Podobnie jak lotnictwo broń pancerna czy oddziały zmechanizowane były dla artylerii konnej przeciwnikiem szczególnym. Odbierały jej bowiem jeden z podstawowych atutów, tj. szybkość i możliwość zaskoczenia. Doświadczenia kampanii wrześniowej pokazały, że pełniące do niedawna rolę myśliwych, sprawne w działaniu baterie artylerii konnej stały się potencjalną ofiarą. Skuteczne w boju, jednak wrażliwe w marszu i postoju oddziały artylerii, musiały zmierzyć się z przeciwnikiem silniejszym, szybszym i nade wszystko działającym według nowych metod.

 

 

Uzbrojenie przeciwpancerne DAK

Dywizjony i baterie artylerii konnej nie posiadały żadnej dodatkowej broni przeciwpancernej dedykowanej specjalnie do zwalczania broni przeciwpancernej. W odróżnieniu od pułków kawalerii czy piechoty nie otrzymały do wybuchu wojny ani działek przeciwpancernych wz. 36 Boforsa kalibru 37 mm, ani doskonałych polskich karabinów ppanc. Ur wz. 35 choć tego typu dozbrojenie było postulowane przed dowódcę artylerii1. Najprawdopodobniej uzasadniano to koniecznością pokrycia dodatkowych kosztów2  oraz realizacją planów związanych z wyposażeniem w omawiany sprzęt DP i BK.

 

Do zwalczania broni pancernej konieczne było więc wykorzystanie do maksimum posiadanego już sprzętu oraz opracowanie odpowiednich zasad jego użycia. Całą przeciwpancerną siłą dywizjonu artylerii konnej stało się więc 12 armat wz. 02/26 kalibru 75 mm oraz 6 k.m. Maxim kaliber 7,92 mm wz.08. Do wybuchu wojny armaty 02/26 wyposażono w pociski pancerne wz. 1910 przeznaczone do zwalczania nieprzyjacielskiej broni pancernej. Na jednostkę ognia wynoszącą 60 naboi armatnich kaliber 75 mm przypadało aż 11 granatów pancernych wz. 19103. Duży udział specjalnej amunicji do zwalczania czołgów uzasadniano nadal niewystarczającym wyposażeniem kawalerii w środku obrony przeciwpancernej, tj. armaty wz 36 i kb. Ur. Dla porównania pluton artylerii piechoty posiadał tylko 60 pocisków omawianego typu. Konieczność wyposażenia działonów w amunicję przeciwpancerną potwierdziły przeprowadzone wiosną 1939 roku strzelania poligonowe, które wykazały, że powszechne w artylerii WP granaty stalowe wz. 15 i 174 nie przebijały płyt stalowych o grubości 20 mm. Z kolei ze znanych dziś relacji żołnierzy wynika, że często przy strzelaniu bezpośrednim pociski pancerne przelatywały na wylot przez lżej opancerzone czołgi jak Pzkpfw I czy II. W opinii działonowych właśnie w walce z lekkimi wozami bojowymi skuteczniejsze okazywały się właśnie tradycyjne granaty wz. 15, których eksplozja nawet nieopodal czołgu mogła zerwać wieżę lub przewrócić pojazd5. Wszystkie karabiny maszynowe będące na stanach dywizjonu wyposażono dodatkowo w specjalną amunicję przeciwpancerną typu „P” oraz przeciwpancerno-świetlną „PS”.

 

W jednostkach artylerii lekkiej realizowano program wyposażania francuski armat wz. 1897 w drążki kierownicze zbliżone kształtem do tych w z armat 02/26 oraz dodatkowo szkolono obsługi dział6. Podczas ataku wozów pancernych umożliwiały one szybsze naprowadzenie armaty na cel przez kierowniczego i następnie dokładne celowanie przez celownik-przeziernik. Najprawdopodobniej rozpoczęto też dozbrajanie armat w celowniki z armat przeciwpancernych wz. 36  Boforsa, które miały ułatwić celowniczym prowadzenie ognia do celów ruchomych.

 

 

 

Sposoby zwalczania broni pancernej nieprzyjaciela

Polskie doświadczenia z walk pancernych był więcej niż skromne. Zarówno w okresie pierwszej wojny światowej jak i wojny polsko-bolszewickiej użycie wojsk pancernych czy nawet motorowych na terenie Rzeczpospolitej było bardzo ograniczone. Wypadki takie traktowano marginalnie, przez co do połowy lat trzydziestych nie powstały w zasadzie żadne kompleksowe instrukcje dotyczące zwalczania czołgów. Przełomem była dopiero wojna domowa w Hiszpanii z lat 1935-1936 oraz niepokojąco szybkie tempo zbrojeń realizowanych przez sąsiadów Rzeczypospolitej.

 

Hiszpańskie doświadczenia wojenne ostatecznie obaliły obowiązującą dotychczas formę niszczenia broni pancernej poprzez wykonanie gęstych ogni zaporowych na rejony koncentracji lub bezpośrednio na stanowiska wyjściowe czołgów. Prowadzenie zmasowanych ogni pośrednich w wyznaczonych wcześniej pasach działań miało być według tej doktryny prowadzone dzięki wcześniejszemu dokładnemu rozpoznaniu i antycypacji najprawdopodobniejszych miejsc pojawienia się broni pancernej nieprzyjaciela oraz koncentracji artylerii. Zakładano bowiem, że jedna czterodziałowa bateria będzie w stanie utworzyć zaporę ogniową szerokości 100-150m. Niestety już wtedy okazało się, że celność ognia przy tego typu strzelaniach wyniesie maksymalnie 4 % i to przy założeniu, że czołgi nie będą się poruszać szybciej niż  4km/h czyli w tempie piechoty. Większa prędkość poruszania się czołgu, sięgająca 20 km/h, w zasadzie uniemożliwiała skuteczne prowadzenie ognia zaporowego tego typu. Czołg bowiem przemieszczał się szybciej, niż realizowane były wszystkie czynności związane z przygotowaniem i realizacją ognia zaporowego skoncentrowanego w wybranym punkcie. Poza niską skutecznością strzelań metodą pośrednią ich wadą było też olbrzymie zużycie amunicji, a tym samym wzrost kosztów tego typu działań. Przeprowadzone w 1937 roku doświadczenia wykazały, że przy prowadzeniu ognia zaporowego na odległości 3-5 km, przy szybkostrzelności dział 2 strzały/minuta skuteczność ognia wynosiła 1:22. W związku z czym prowadzenie ognia pośredniego do wozów bojowych nieprzyjaciela odradzano jako nieefektywne.

 

 

Drugim sposobem było prowadzenie ognia bezpośredniego (czołowego lub bocznego) do wozów nieprzyjaciela, najskuteczniejszego na dystansie ok. 1000-1500m7. Jako najlepsze uznawano prowadzenie ognia bocznego, ze względu na większą boczną sylwetkę czołgu oraz prawdopodobnie cieńszy pancerz. Skuteczność ognia bocznego na dystansie 1000-1500m szacowana była na ok. 50%, 500-100m na 75%, poniżej 500 m 100% trafień przy przyjmowanej do obliczeń średniej prędkości czołgu wynoszącej ok 15 km8. Na podstawie doświadczeń francuskich zakładano, że do zniszczenia 20 czołgów potrzeba czterodziałowej baterii, średnio zatem na jedno działo przypadało 5 wozów przeciwnika.

 

Tego typu strzelanie również opierało się na dokładnej wizji lokalnej terenu pod względem możliwości i warunków działania broni pancernej dając równocześnie większą swobodę działania dowódcom baterii czy plutonów. Na podstawie wyników przeprowadzonego rozpoznania ustalano sieć dozorowania przeciwpancernego oraz przyjmowano odpowiednie ugrupowanie bojowe. Choć strzelanie bezpośrednie do szybko poruszających się czołgów nie było zadaniem łatwym i wymagało od artylerzystów wiele odwagi i koncentracji to zdecydowanie dawało możliwość elastyczniejszego prowadzenia ognia.

 

Obrona przeciwpancerna w marszu

W czasie marszu brygady kawalerii czy tylko dywizjonu artylerii konnej dowódcy zobowiązani byli do ustawienia kolumny marszowej z możliwością odparcia ataku czołgów od czoła bądź tyłu kolumny9. Poza wyznaczeniem ubezpieczających „przeciwpancernych” plutonów/baterii w czasie marszu typowano, podobnie jak w przypadku obrony przeciwlotniczej, tzw. „wypatrywaczy”. Wyposażone w lornetki i rakietnice patrole miały natychmiast alarmować maszerujący oddział w przypadku pojawienia się broni pancernej mogącej zagrodzić kolumnie. Kiedy alarm został ogłoszony przekazano go wzdłuż całej kolumny, która zatrzymywała się. Działa natychmiast odprzodkowywano i przygotowywano do walki bezpośredniej, najczęściej ogniem na wprost. Całość ciężaru boju spotkaniowego spadała więc na wyznaczone wcześniej do ochrony kolumny odpowiednie oddziały.  Każdy z nich podczas zabezpieczania maszerującej kolumny znajdował się cały w pogotowiu, tj. działa nie posiadały już kapturów, osłon oraz wszelkich innych ewentualnych pakunków mogących opóźnić otwarcie ognia, np. paszy, siatek z sianem etc. Działa posiadały też podniesione na czas marszu obie tarcze ochronne. Co ciekawe wręczyciele w pierwszej kolejności pobierali amunicje z przodka, zaraz po jego odłączeniu od działa (a nie z jaszcza), co miało przyspieszyć osiągnięcie gotowości bojowej. Choć dziś wydawać to się może dziwnie obrona przeciwpancerna kolumny artylerii w marszu była całkowicie uzależniona od sprawności partoli „wypatrywaczy”, inicjatywy poszczególnych działonowych i wyszkolenia obsług dział.

 

Na czas postoju w czasie marszu również przygotowywano obronę przeciwpancerną. Najczęściej idące na czele i w tyle kolumny plutony/baterie odszukiwały w terenie miejsca, z których potencjalnie może zaatakować nieprzyjacielski zagon pancerny. Przygotowywano się w ten sposób do szybkiego postawienia zapory ogniowej tak, aby dać szansę na możliwie bezpieczne oddalenie się właściwej części kolumny podczas ewentualnego napadu.

 

Stanowiska ogniowe w obronie przeciwpancernej

Przygotowanie stanowisk ogniowych dla dział również powinno być poprzedzone oceną przydatności terenu pod względem obrony przeciwpancernej, pod uwagę brano wszelkie naturalne zapory oraz możliwie czyste pole ostrzału10. Każdorazowo przy sporządzaniu stanowisk ogniowych nakazywano odpowiednie zamaskowanie i „wtopienie” punktów ogniowych w krajobraz11. Jeśli wybrane stanowiska nie dawały możliwości skutecznej obrony przed czołgami konieczne było przygotowanie w pobliżu awaryjnych stanowisk ppanc. dla 1-2 dział do których można było przetoczyć działa w razie alarmu12. Równolegle z zapasowymi stanowiskami przygotowywano odpowiednie punkty do obserwacji i przechowywania amunicji. Gdy dywizjon zajął już dogodne stanowiska ogniowe, dozorowanie przeciwpancerne pełniły wszystkie posterunki obserwacyjne wraz z punktami dowódców włącznie. Znaczenie czat i posterunków obserwacyjnych jako najważniejszego elementu systemu ostrzegania w obronie zarówno przeciwpancernej jak przeciwlotniczej wielokrotnie podkreślano w piśmiennictwie wojskowym13. Jeśli doszło do nagłego, niepoprzedzonego alarmem, ataku czołgów na stanowiska baterii, każde z dział broniło się oddzielnie mogąc liczyć ewentualnie na wsparcie rozmieszczonej w pobliżu sekcji ckm-OPL z dwoma k.m. W takim przypadku szacowano, że szybkostrzelność jednego działa może wahać się od 4-16 pocisków/minutę, w zależności od częstotliwości zmian kierunku ognia.14

 

Innym rozwiązaniem prowadzenia obrony przez wozami bojowymi nieprzyjaciela było stworzenie w ramach oddziału ruchomego odwodu przeciwpancernego. Wyznaczoną do tego celu baterię/pluton maskowano i nakazywano oczekiwanie w pogotowiu – zaprzęgi w pełnej gotowości bojowej. W przypadku ogłoszenia alarmu jednostka przemieszczała się w jedno z wybranych podczas rozpoznania miejsc i rozpoczynała ogień do wozów przeciwnika. Tego typu działanie uelastyczniało obronę przeciwpancerną dając możliwość obrony manewrowej. Z drugiej strony jednak bateria będąca w pogotowiu musiała być wypoczęta i dobrze wyszkolona, aby sprawnie zadziałać w razie nagłego zagrożenia.

 

Podsumowując należy zaznaczyć, że obrona przeciwpancerna w artylerii konnej była najczęściej tylko wymuszonym dodatkiem, gdyż w pierwotnych założeniach jej oddziały miały przecież realizować zupełnie inne cele – wspierać ogniem własne oddziały (artyleria) czy przeciwdziałać rozpoznaniu i atakom lotnictwa (sekcje OPL). Dziś można tylko domniemywać, czy i jak bardzo wyposażenie wspomnianych partoli rozpoznawczych w karabiny przeciwpancerne „Ur” usprawniłoby całość obroni przeciwpancernej jednostek artylerii konnej. Tak jak w przypadku obrony przeciwlotniczej, decydującym o skuteczności obrony czynnikiem był pojedynczy żołnierz, jego wyszkolenie, umiejętność opanowania i spostrzegawczość.

 


Jędrzej Korbal


1 „Rzeczywisty stan artylerii w 1939 roku – wnioski na przyszłość” raport przesłany do GISZ przez generała Stanisława Millera w dniu 21.06.1939 do GISZ (L.dz. 523/mob.39.)

2 37mm armata ppanc wz.36 (Bofors) 22.900 zł; kb.ppanc „Ur” 900 zł

3 Łącznie w transportowanych przez dywizjon 4 JO przeznaczonych dla każdego działa zatem 44 pociski 1910.

4 Granaty stalowe wz. 17 nie były używane przez artylerię konną. W latach trzydziestych w JO artylerii konnej znajdowały się tylko granaty wz. 15 oraz szrapnele.

5

6 Szkolenie strzelania przeciwpancernego trwało dwa tygodnie i realizowany było w ramach 1 i 14 DAK. Artylerię konną, mimo widocznych braków sprzętowych, uważano za i tak najlepiej przygotowany do obrony przeciwpancernej rodzaj artylerii (poza oddziałami wyposażonymi w armaty wz.36).

7 Kapitan dyplomowany Julian Filipkowski „Studjum zwalczania czołgów ogniem pojedynczych dział” Przegląd Artyleryjski MSWojs. Zeszyt 8, Warszawa 1933. Opracowanie zawiera bardzo szczegółowe informacje dotyczące techniki strzelań ppanc.

8 Mirosław Giętkowski w „Artyleria konna WP 1918-1939” podaje, że przy ogniu bezpośrednim skuteczność wynosiła 1:5.

9 Pułkownik Stanisław Więckowski „Zwalczanie broni pancernej przez artylerię” Przegląd Artyleryjski MSWojsk. Zeszyt 9, Warszawa 1932. Opracowanie zawiera szereg informacji dotyczących obrony przeciwpancernej w zależności od sytuacji.

10 „Tymczasowa instrukcja zwalczania broni pancernej przez artylerię” Warszawa 1939

11 „Tymczasowa instrukcja techniczna maskowania” Wydawnictwo Przeglądu Wojskowo-Technicznego, Warszawa 1928

12 Zygmunt Janke „Organizacja stanowiska baterii do walki wręcz” Przegląd Artyleryjski MSWojsk. Warszawa 1935,

13 Podpułkownik dyplomowany Edward Maliszewski „Artyleria w postoju ubezpieczonym”  Przegląd Artyleryjski MSWojsk. Zeszyt 8, Warszawa 1938

14 Kapitan dyplomowany Julian Filipkowski, op.cit.

 

 


Warning: Unknown: write failed: No space left on device (28) in Unknown on line 0

Warning: Unknown: Failed to write session data (files). Please verify that the current setting of session.save_path is correct () in Unknown on line 0