Biblioteczka » Łączność

"Uzbrojenie wojsk i oddziałów łączności" Mjr Kazimierz Korasiewicz

"Uzbrojenie wojsk i oddziałów łączności"

Mjr Kazimierz Korasiewicz1

Przegląd Wojskowo - Techniczny - luty 1937

(zachowano pisownię oryginalną)

 

Obserwacja oddziałów łączności, wykonujących swe właściwe prace techniczne, pozwala zauważyć, że żołnierze albo pracują odłożywszy broń (karabiny wzgl. karabinki), albo zupełnie wyraźnie rzuca się w oczy ich nadmierny wysiłek oraz znaczne osłabienie tempa pracy, przy czym ustawicznie wykonywane są ruchy mające na celu poprawienie zesuwającego się karabina. Odnosi się wrażenie, że żołnierzowi łączności dano coś, co mu przeszkadza i utrudnia pracę.

 

Rozważmy kilka typowych rodzajów pracy technicznej żołnierza łączności i zobaczmy jak postępuje on ze swą bronią osobistą.

 

Budowa linii polowej — praca najbardziej typowa oddziałów łączności. Każde drzewo, na które trzeba wejść dla umocowania lub odpłatania kabla zmusza do zdjęcia broni i oparcia jej (w najlepszym wypadku) o drzewo. Każde schylenie się dla wbicia uziemienia lub podjęcia czegokolwiek z ziemi powoduje zsunięcie się karabina z pleców, dając w skutkach uderzenia po karku, łokciu albo w sprzęt techniczny. Kabel zaczepia się często o lufę. Niejednokrotnie oparty o drzewo karabin upada na ziemię rozregulowując conajmniej przyrządy celownicze, a zwykle powodując różne zewnętrzne uszkodzenia broni. Sprawy te nie dadzą się uniknąć nawet przy najlepszej woli.

 

W rezultacie żołnierz - gdy tylko może - podczas pracy technicznej odkłada karabin na wóz, gdzie między sprzętem technicznym doznaje on częstokroć nawet znacznych uszkodzeń.

 

Budowa linij półstałych i stałych - praca ciężka, zmuszająca do dźwigania znacznych ciężarów jak drut i slupy lub słupki, kopania dołów na slupy, dołów wąskich, gdzie z bronią wejść bezwarunkowo nie można; wymagająca w końcu wchodzenia na słupy przy pomocy słupołazów, lub na słupki przy pomocy drabinek (które zresztą też trzeba przenosić ze sobą), oraz praca na słupach, często - przy naprawie linii - wśród kilku lub kilkunastu przewodów. Zdaje mi się zupełnie jasnym, iż noszenie na sobie karabina jest tu w zupełności wykluczone. Rezultat: karabiny leżą znów na wozie wśród kręgów drutu, żelaznych haków i porcelanowych izolatorów względnie ciężkich skrzynek z tym sprzętem.


Obsługa stacyj. Karabiny niemal z reguły są odłożone i spoczywają gdzieś w kącie izby lub oparte o drzewo. Przy stacjach radio - lub stacjach telefonicznych w terenie - jeszcze istnieje możliwość „przepisowego“ złożenia broni w kozły. Obecnie w czasie ćwiczeń pokojowych, gdy odpowiedzialność dyscyplinarna i materialna za uszkodzenie broni, wychowanie w obowiązkowości i poszanowaniu mienia skarbowego, a także dozór - zmuszają do obchodzenia się z bronią należycie, doznaje ona rzeczywiście odpowiedniej opieki. Jak jednak będzie w czasie wojny? Oczywiście w pewnych wypadkach żołnierz będzie chciał mieć karabin pod ręką i zrobi wszystko, by mieć go przy sobie. Osłabi to jednak bezwątpienia tempo jego pracy i opóźni rezultaty. W ilu jednak wypadkach odłoży z konieczności broń na wóz, wyczerpany do ostatka ciężką pracą, uniemożliwiającą w dodatku jak wyżej wykazałem - noszenie karabinu na sobie lub ze sobą.

 

Wartość strzelecka karabina, który odbył liczne podróże na wozie w bardzo nieodpowiednim dla niego towarzystwie jest mała.

 

A teraz, skoro zgodzimy się, że niejednokrotnie karabiny będą jednak złożone na wozie, parę względów, które nazwałbym „taktycznymi“.

 

Pluton telegraficzny podzielony na zespoły pracy buduje linię stałą, czy półstałą. Karabiny leżą na wozie, bo na sobie ich mieć nie można. Ludzie pracujący rozciągnięci są na znacznej przestrzeni 500 i więcej metrów. Zespół trasujący i kopiący doły jeszcze bardziej na przodzie. W tej sytuacji-ogień nieprzyjacielskiego patrolu piechoty lub napad patrolu kawalerii. Pluton posiadający broń jest właściwie zupełnie bezbronny. Dobiec do wozu? Uczynić to może najwyżej kilku ludzi. Cóż pozostaje? Położyć się, skryć w przydrożnym rowie i czekać na rozwiązanie sytuacji. Inicjatywa w pełni spoczywa w ręku kilku śmiałych napastników.

 

Podobnie, choć mniej rozpaczliwie, przedstawia się rzecz przy budowie linii polowej, ze względu na mniej rozciągnięty łańcuch pracujących. Tu obrona jest jeszcze możliwa, choć przed szarżą kilku choćby kawalerzystów ukazujących się nagle z bliska wątpliwa.

 

Pozostaje jeszcze do omówienia obrona stacyj telefonicznych w miejscach postoju dowództw, lub samodzielnie rzuconych ośrodków łączności. W pierwszym wypadku ubezpieczenie i obrona m.p. dowództwa nie jest moim zdaniem rzeczą oddziału łączności. Jeśli to jest miejscowość, to żołnierze oddziału łączności nie mogą ubezpieczać miejsca postoju i swej stacji, gdyż są zajęci przy obsłudze środków łączności wewnątrz miejscowości. A przecież ubezpieczyć się trzeba na zewnątrz: zamknąć placówkami czy posterunkami drogi, obsadzić może jakieś wyniosłości poza miejscowością.     

 

Do tego celu oddziały łączności nie mają ani sił ani środków. Uczynić to mogą tylko specjalne oddziały(kompanie, plutony sztabowe, wyposażone w broń maszynową), lub oddziały specjalne spośród podległych danemu dowództwu wyznaczone.

 

Często słyszy się zdanie, że oddział łączności jest ostatnim odwodem dowódcy, przynajmniej, jeśli chodzi o obronę miejsca postoju przed drobnymi oddziałami piechoty lub kawalerii, które przedarły się na tyły. Słusznie - ale może mieć to mieć miejsce wówczas, gdy już nie ma nic do roboty przy obsłudze sieci łączności. Jak długo bodaj jedno połączenie jest czynne, tak długo musi być obsługiwane.

 

Część żołnierzy wolnej od pracy łącznościowej, oczywiście weźmie czynny udział w obronie ; ci jednak, którzy obsługują łącznicę lub usuwają uszkodzenia, nie powinni być od pracy odrywani. Przez kilka czy kilkanaście minut, kiedy aparaty nie były obsługiwane, mogła przeminąć jedyna sposobność odebrania meldunku czy rozkazu, zwłaszcza wtedy, gdy sytuacja jest gorąca i zmienia się z chwili na chwilę.

 

Przyjmijmy, że okoliczności tak się zdarzyły, że śmiały oddział nieprzyjacielski wtargnął do miejscowości i rzeczywiście nie ma już nic innego do roboty jak chwycić za karabin i bronić dowódcy i siebie. Walka toczy się w opłotkach, z za węgła domu, przeciw pieszemu lub konnemu nieprzyjacielowi. - Wydaje mi się, że nacierający piechur czy kawalerzysta jest w grubo lepszym położeniu od niewprawnego w szermierce na bagnety żołnierza łączności. Cóż da mu karabin z nasadzonym bagnetem ? Czy stanowi dostateczną broń przeciw szabli w ręku agresywnego kawalerzysty, bagnetowi wprawnego piechura? Wydaje mi się, że nie. Owszem nawet w walce stanowić on może jakby utrudnienie. Jest ciężki i nieporęczny dla tego, kto nim stale nie włada. Jedyna możliwość to strzał z bliska, byle nie z zabliska, bo już wtedy jest niewykonalny.

 

Podobnie ma się rzecz z obroną odosobnionych ośrodków łączności, z tą różnicą, że tu już musi oddział łączności sam wziąć ją na siebie.

 

Dochodzi jeszcze jeden moment, tj. o.p. l. i o. p. panc.

 

Jeśli już liczymy się z możliwością wdarcia się na tyły i zagrożenia m. p. dowództw i połączeń przez piesze lub konne oddziały nieprzyjaciela i chcemy, by broniły tych miejsc i urządzeń oddziały łączności, to również możliwym jest atak z powietrza, a zwłaszcza wtargnięcie wozów pancernych. Czym wówczas jest karabin w ręku żołnierz łączności? Czy i wówczas będzie ten żołnierz „ostatnim odwodem“ dowódcy?

 

Karabin ma bezwątpienia zalety nawet dla żołnierza łączności, chociaż w wielu wyżej wspomnianych sytuacjach jest przeszkodą w pracy i często nie może być użyty. Niezaprzeczoną słuszność mają ci, którzy twierdzą, że karabin daje każdemu żołnierzowi pewność wystąpienia.

 

Chodzi o to, by porównać zalety z wadami z punktu widzenia potrzeb i warunków żołnierza łączności i w konsekwencji znaleźć broń, która ma najmniej wad a najwięcej zalet.

 

Reasumujmy.

 

Wady karabina:

  • znaczny ciężar broni i amunicji, wyczerpujący siły i opóźniający tempo pracy, 

  • nieporęczny kształt przeszkadzający w wykonywaniu prac technicznych,

  • niedostateczna sprawność w ręku żołnierza, używającego go sporadycznie, zwłaszcza z zasadzonym bagnetem, ograniczona względnie żadna skuteczność w wypadkach spotkania np. z bronią panc. (a także w czynnej o. p. l. — co zaznaczam w nawiasie, jako sprawę dla żołnierza łączności drugorzędną).

Jako pochodną wadę należałoby wymienić konieczność odkładania go i w konsekwencji rujnowania przyrządów celowniczych, co zmniejsza skuteczność broni.

 

Zalety:

  • możliwość zwalczania celów już na dość znaczne odległości (o ile kb jest w dobrym stanie),

  • pewne znaczenie moralne dające pewność wystąpienia żołnierzowi,

  • zaopatrywanie w amunicję nie powoduje komplikacji.

Wybudujmy teraz na tym zestawieniu warunki, jakim powinna odpowiadać broń palna żołnierza łączności. Wyobrażam je sobie następująco:

  • mała waga samej broni i amunicji,

  • dogodny kształt, pozwalający na stałe noszenie przy sobie przy pracy technicznej,

  • dostateczna skuteczność w zwalczaniu celów na odległości min. 300 m,

  • możliwość użycia w bezpośredniej walce z bliska zwłaszcza w zabudowaniach,

  • znaczenie moralne takie, by żołnierzowi dać „pewność wystąpienia“.

Wydaje mi się, że zupełnie odpowiadać będzie tym warunkom pistolet automatyczny odpowiedniej konstrukcji i kalibru. Ze znanej i istniejącej broni tego rodzaju jako typ służyć by mógł pistolet Mauser czy Parabellum z kolbą drewnianą stanowiącą zarazem futerał.

 

Bezwątpienia, że i ta broń mieć będzie swe wady: nie odpowiada warunkowi o. p. panc., ale do tego celu trzeba rzeczywiście specjalnej broni; jest mniej celna od dobrego nieuszkodzonego karabina, wadę tę jednak równoważy jej większa szybkostrzelność.

 

Sadzę, że drużyna telefoniczna, uzbrojona w pistolety automatyczne, napadnięta przez patrol kawalerii łatwiej obroni się od drużyny uzbrojonej w kb, gdyż jej siła ognia będzie znacznie większa, a strzał będzie możliwy nawet wtedy, gdy z karabina już strzelić nie można.

 

By odpowiedzieć także i innym wymaganiom, należałoby uzbrojenie oddziałów łączności uzupełnić przez dodanie granatów ręcznych zaczepnych.

 

Zaczepnych dlatego, mimo użycia ich w obronie, gdyż waga ich jest mniejsza, użycie w otwartym polu (nie z okopu) będzie mieć zwykle miejsce, a chodzi głównie o skutek moralny.

 

Do rozważenia byłaby w końcu sprawa ewentualnego wyposażenia oddziałów wojsk łączności w pewną ilość dyspozycyjnych r.k.m. — Dowódca kompanii łączności dywizji piechoty, dysponując np. 2 - 3 r.k.m. mógłby przydzielać je drużynom czy plutonom obsadzającym odosobnione ośrodki łączności.

 

Co jednak wydaje się na pierwszym miejscu konieczne to odciążenie żołnierza łączności przez odjęcie mu karabina z ciężką amunicją, a wyposażenie w dobry odpowiedni pistolet i granat ręczny.

 

Na pewno między przeciwnikami powyższego twierdzenia spotkam się z argumentem, iż doświadczenie naszej wojny 1920 r. przemawia za karabinem w oddziałach łączności. Jestem daleki od lekceważenia doświadczeń wojennych, zwłaszcza że sam byłem uczestnikiem tej wojny i kilkakrotnie sam stanowiłem na czele oddziału łączności „ostatni odwód“ dowódcy dywizji. Mam jednak wrażenie, że zadania, które otrzymałem wówczas, równie dobrze można było spełnić, posiadając żołnierzy uzbrojonych w pistolety. Powtóre uważam, że nie zawsze możemy wyciągać bezapelacyjne wnioski z wojny, którą rozpoczęliśmy i prowadziliśmy organizując, a może i improwizując równocześnie organizację armii. W końcu zaś nie należy zapominać, iż Wódz Naczelny niczego bardziej nie odczuł w czasie wojny, jak właśnie braku łączności. Czy brak ten nie był w wielu wypadkach spowodowany użyciem oddziałów łączności w niewłaściwym celu?

 

Czy nie należy zatem, szukając najlepszego sprzętu łączności, aby oddać w ręce żołnierza niezawodny i odpowiadający warunkom instrument, dla zapewnienia dowódcom możliwości dowodzenia, szukać także i w pozostałym wyposażeniu i uzbrojeniu żołnierza łączności rozwiązań, które ułatwią mu pracę, usprawnią ja, a w konsekwencji zapewnią spełnienie właściwego celu istnienia wojsk łączności?

 

Ad vocem i polemiki:

Przepisał:

Paweł Ludwiczak


1 Mjr Kazimierz Korasiewicz - od sierpnia 1939 r. dowódca 7. batalionu telegraficznego w Poznaniu.