Biblioteczka » Łączność

„Ćwiczenia polowe wojsk łączności w świetle rzeczywistości bojowej” - 1936 - Kpt. Mieczysław Wargalla
„Ćwiczenia polowe wojsk łączności w świetle rzeczywistości bojowej” - 1936 - Kpt. Mieczysław Wargalla

„Ćwiczenia polowe wojsk łączności w świetle rzeczywistości bojowej”

Kpt. Mieczysław Wargalla1

Przegląd Wojskowo-Techniczny, lipiec 1936 r.

(pisownia oryginalna)

 

 

Cel ćwiczeń polowych.

Celem ćwiczeń polowych wojsk łączności jest praktyczne przygotowanie żołnierza do służby w polu przez postawienie oddziału w warunki zbliżone do wojennych. Stąd wniosek: ćwiczenia polowe muszą być oparte na przesłankach, wynikających z rzeczywistości bojowej.

 

Rzeczywistość bojowa i pole walki.

Wszechstronne i wyczerpujące naświetlenie poruszonego zagadnienia – przerasta ramy artykułu. Z konieczności więc ograniczę się do wyłuszczenia jedynie przewodniej myśli. Sądzę, że w poglądach swych nie będę odosobniony i że garść przytoczonych refleksyj podzieli niejeden z Czytelników, mających za sobą doświadczenia wojenne – a już chociażby dłuższą praktykę linjową.

 

Najwłaściwszem podejściem do tematu wydaje mi się uwypuklenie tych momentów i czynników, które dopiero w boju występują z całą swą wymową. Rozpatrzmy je.

 

Charakterystyczną i niezmienną cechą pola walki jest przedewszystkiem czynnik niepewności i niespodzianek. Nastręcza on wiele trudności i konieczność przewidywań w ustalaniu potrzebnych elementów dowodzenia (wiadomości o nieprzyjacielu, powzięcie decyzji i wykonanie zadania).

 

W boju występuje przeciwnik, którego zamiary i siły są nam przeważni początkowo nieznane – a co temsamem zmusza nas chcąc nie chcąc do respektowania go.

 

Ruchy i działalność własnych wojsk paraliżuje ogień i obserwacja nieprzyjaciela.

 

Akustyczne i wzrokowe wrażenia na polu walki występują bez porównania silniej i plastyczniej, niż to ma miejsce na najlepiej nawet pozorowanem ćwiczeniem terenowem. Tam prawda i rzeczywistość, tu imaginacja.

 

Nieuchronną konsekwencją boju są straty. Stanowią one bezsprzeczni najbardziej przekonywujący swą wymową moment boju.

 

Wojna toczy się w terenie zmiennym i mało (jeśli to teren nieprzyjacielski) znanym. Akcja wprowadza weń strony walczące często w tempie szybkiem, niepozwalającem nawet na przestrzenne odbicie terenu na siatkówce. Z drugiej strony posiada teren decydujący wpływ i znaczenie we wszystkich formach walki. Trzeba go umieć wykorzystać dla swoich celów.

 

Jakkolwiek wojna trwać może długo – lata całe, to poszczególne jej fragmenty rozgrywają się w czasie z reguły ograniczonym. Oko walczących spoczywa w boju nietylko na muszce i celowniku, lecz często i na zegarku. Tempo akcji nie pozwala nieraz na zbyt długie przygotowania, namysły i wypoczynki. Gdy chodzi bowiem o zaskoczenie czy pościg, decydującym jest m.in. i czas. Pośpiech na wojnie rodzi konieczność kró™kiego, polowego rozkazodawstwa.

 

Wojna jako żywioł destrukcyjny – nie zapewnia wygód. Stwarza b. ciężkie warunki życia, pracy i walki, wymagając wielkiego poświecenia się i samozaparcia nawet u kresu ludzkiej wytrzymałości.

 

Głownem narzędziem walki jest człowiek. Jego siły fizyczne i stan moralny (psychiczny) podlegają ogólnym prawom: wyczerpują się, żołnierz fizycznie i moralnie wyczerpany przestaje być żołnierzem. A to właśnie niebezpieczeństwo kryje w sobie trud wojny.

 

Rzeczywistość bojowa obarcza dowódców wszystkich szczebli ciężarem zadań i odpowiedzialności. Idą one w parze z koniecznością jaknajdalszych i najbardziej trafnych, a ciągłych z ich strony przewidywań.

 

Nie bez znaczenia pozostaje otoczenie i środowisko na obcym zwłaszcza terenie. W grę wchodzić mogą akty dywersji i sabotażu wzgl. nieżyczliwe lub wręcz wrogie ustosunkowanie się  i nastroje ludności do wojsk. Element taki – to nowy nieprzyjaciel na tyłach, zmuszający do czujności i częściowego rozpraszania wysiłków.

 

W terenie zdobywanym na nieprzyjacielu albo przezeń zajmowanym, zachodzi konieczność przeprowadzania ewakuacji ludzi, zwierząt, sprzętu i materjału bądź też niezbędnych zniszczeń. Jest to czynnik nie brany w rachubę podczas ćwiczeń ze względów zupełnie zresztą zrozumiałych.

 

Tyle w skrócie o tem, co stanowi rzeczywistość bojową.

 

Zbędnem chyba uzasadniać, że o żadnym z tych czynników nie wolno nam zapomnieć wzgl. nie brać go w rachubę zarówno podczas ćwiczeń jak i w boju.

 

Nierealność ćwiczeń i jej przyczyny.

A teraz jak skolei wygląda w praktyce realność ćwiczeń? Otóż w mniejszym lub większym stopniu szwankuje. Oto przyczyny wypaczania rzeczywistości:

  • nierealne programy i założenia do ćwiczeń,

  • przerost szybkości (tempa) działań,

  • brak doświadczenia wojennego lub polowego prowadzących ćwiczenia na niższym szczeblu,

  • brak wyobraźni,

  • niepozorowanie pola walki,

  • brak częściowo pełnego współdziałania z poszczególnemi rodzajami wojska,

  • maniera i powierzchowność,

  • nieetatowe stany d-tw i oddziałów ćwiczebnych,

  • nadmierne i nieliczące się z możliwościami żądania dowódców taktycznych.

Być może, że to nie wszystko. Ale w każdym razie poważna część tego, co niestety czasem ma miejsce.

 

Omówię pokrótce każda ze wskazanych usterek oddzielnie.

 

Program ćwiczeń niezawsze opracowany jest tak, jak tego wymaga rzeczywistość. I niezawsze celowo. Np. stwarza się sytuacje, w których marsz ubezpieczony trwa za długo. W danym wypadku radjo zgodnie z regulaminem ogranicza swój „występ” do gotowości korespondencyjnej czyli nasłuchu. Nadawanie do momentu zetknięcia się z nieprzyjacielem jest wzbronione. Jeśli więc ćwiczenia trwają 4 dni a na marsze ubezpieczone wypada 2 dni, to właściwie połowa czasu jest dla wyszkolenia radiotelegrafistów stracona. Bo i nie nadaje się nic i nie odbiera się, sam zaś dyżur i gotowość – to przecież za mało. Pozatem nie jest wskazany dobór tych samych i klasycznych terenów do ćwiczeń.

 

Naturalnem niedomaganiem ćwiczeń jest przerost jego szybkości (tempa). „Niech nogi ludzkie i końskie poczują smak wysiłków wojennych” – znana to dewiza ćwiczeń. Słusznie, niech poczują, tak trzeba, ale nie od razu, stopniowo. Na tem tylko zyskamy. Dla spotęgowania wysiłków koncentruje się podczas ćwiczeń motywy działań i dorabia się w odrabia go w ograniczonym czasie jaknajwięcej sytuacyj. Powód ten byłby dostatecznie usprawiedliwiony i nie wymagałby komentarzy, gdyby w praktyce nie prowadził do „maniery” i do powierzchownego przerabiania ćwiczeń. Przygotowanie akcji (a więc rozpoznanie, rozkazodawstwo i t. p.) i samo jej przeprowadzenie przy nieco powolniejszem tempie, zwłaszcza w pierwszych, początkowych ćwiczeniach, byłoby lepsze i dokładniejsze. Bezwzględnie – mając na uwadze cel ćwiczeń ( a więc i zaprawę do wysiłków wojny), otrzymujemy przez nadanie mu tempa – sprawdzian wytrzymałości fizycznej i odporności na oddziału. Wdrażajmy jednak żołnierza w trud wojny stopniowo. Ćwiczenie lepiej przerobić najpierw dokładnie i szczegółowo w czasie nieco dłuższym, przechodząc następnie przez uzyskaną w tym kierunku sprawność do coraz szybszego tempa. Należy bowiem pamiętać, że ruch paraliżowany jest na polu walki obserwacją nieprzyjacielską i ogniem. Zmieszczenie obszernego programu ćwiczeń i pokonanie dłuższych odległości w rekordowym czasie nie zawsze świadczy, jakoby ćwiczenia te miały się udać. Owszem – jako zagon – tak. Ale strona techniczna ćwiczenia? Czy poświęciliśmy jej potrzebną ilość czasu? Nie, a więc powierzchowność i szablon. A te – korzyści nie dają.

 

Typowym przykładem – jeśli chodzi o przerost tempa akcji, mogą być niektóre ćwiczenia szkieletowe, a nawet międzydywizyjne (międzybrygadowe). Kompanje telegraficzne, po kilku tylko dniach intensywnej pracy tempie wyścigowem, są zazwyczaj „wykończone”. A co potem? Przecież wojna trwa długo i równie długo musimy liczyć na użycie żołnierza. W danym wypadku praca obliczona na dalszy dystans zostaje siłą rzeczy zwężona do pewnego li tylko efektu, który, jako wyreżyserowany pokaz kilkudniowej pracy, nie jest w stanie dać obrazu rzeczywistości.

 

W odtworzeniu rzeczywistości bojowej dużą rolę odgrywa należyte doświadczenie, zdrowa wyobraźnia oraz duch dowódców i wykonawców. Dla dowódców pokojowych walka jest wytworem wyobraźni, lepiej lub gorzej pracująceju. Jesteśmy jeszcze w tem szczęśliwem położeniu, że posiadamy dowódców z doświadczeniem wojennem. Ale przecież to przeminie. I wówczas przyjdą do głosu ci, którzy zaczną patrzeć na wojnę przez pryzmat ćwiczeń i pokojowego szablonu. Niewątpliwie – przyszła wojna, to wielka niewiadoma. „Aby jednak poznać przyszłość, trzeba znać przeszłość”.

 

Moment ten powinien być bezwzględnie wykorzystany. Doświadczenia wojenne, nauka przeszłości – nie mogą spocząć w lamusie szacownych wspomnień; muszą być stosowane w pokojowej szkole wojska w każdem ćwiczeniu pokojowem. Wówczas i młodsza, pokojowa generacja nie wejdzie na drogę jałowego szablonu i lepiej odczuje i zrozumie prawdę wojny. Jest rzeczą konieczną, by na kierowników ćwiczeń wzgl. rozjemców wyznaczani byli starsi, doświadczeni oficerowie, dający rękojmę utrzymania prawdopodobieństwa przebiegu ćwiczeń.

 

Oddzielny punkt należy się wyobraźni.

 

Doświadczenie wojenne, zapładniające naszą wyobraźnię dzięki przeżytym wrażeniom, sprawia, że czujemy, widzimy i rozumiemy walkę taką, jaką ona jest w istocie. Jest koniecznością nabrać o wojnie trafnego i rzeczywistego wyobrażenia i wyobrażenie to wpoić w duszę najistotniejszego narzędzia wojny, t. j. żołnierza.

 

Rola wyobraźni w dowodzeniu jest duża. W wyobraźni buduje się obraz przyjętej przez siebie rzeczywistości. Kto nie umie w wyobraźni ożywiać obrazów, ten w rezultacie postąpi według wyuczonego szablonu. Na marginesie – jedno tylko zastrzeżenie: wyobraźnia musi być zdrową, nie chorobliwą.

 

Następną z przyczyn odalania się od rzeczywistości wojennej, to niepozorowanie pola walki.

 

Już dotychczas stosowane środki – jak ślepe pociski, petardy, rakiety, dymy, chorągiewki i t. p . – niezupełnie wystarczają. A tem więcej, o ile nie są w pełni stosowane. Biorąc jednak pod uwagę trudności w stworzeniu idealnych warunków, nie pozostaje nic innego, jak wykorzystać wszystkie możliwości, dające efekt wzrokowy i akustyczny. Teren ćwiczeń musi dać wrażenie pola walki. Ogień musi sprowadzać żołnierzy na ziemię i zmuszać do wykorzystania maski terenowej, tak, jak dym, imitujący gaz do użycia maski.

 

Również jest rzeczą niezbędną pozorowanie nieprzyjaciela choćby małym oddziałkiem. Wszelkie w tym kierunku uchybienia wypaczają rzeczywistość.

 

Nie bez wpływu i to znaczącego pozostają nadmierne , a oparte na braku zrozumienia, żądania dowódców taktycznych i ich sztabów, nieliczących się często z możliwościami. Postulaty łączności, stawiane przez dowództwa taktyczne, to niemal z reguły żądania połączeń telefonicznych. Zapomina się o innych środkach łączności, które, wskutek tego traktowane są po macoszemu wzgl. ignorowane, nie mogą być należycie wykorzystane. Jest rzeczą konieczną przekonanie się do nich. W tym celu należałoby w pewnych momentach unieruchamiać telefon (przyjąć zniszczenie przez ogień), względnie ograniczać ruch na sieci telefonicznej.

 

Zadaniem wojsk łączności jest zapewnienie łączności dowództwom różnych rodzajów broni na odpowiednich szczeblach. Zadanie to będzie mogło być o tyle łatwiej i lepiej wykonane, o ile wojska łączności będą w możności oprzeć swą pracę na ścisłem współdziałaniu z poszeczgólnemi broniami. Bo tylko współpraca przyczyia się do wzajemnego poznania potrzeb, skali żądań i możliwości, zapewniając harmonję i sprawność działania . Natomiast ćwiczenia tylko w ramach swego rodzaju broni nie przynoszą spodziewanych korzyści.

 

W dalszym ciągu poruszę sprawę formowania jednostek ćwiczących. Wszelkiego rodzaju improwizacje, zastępczość i redukcje etatowych stanów liczebnych oddziałów i dowództw mają jeden skutek: praca kuleje, intensywność słabnie. Nie powinno się np. obarczać telefonisty czy radjotelegrafisty jednocześnie funkcją gońca, kucharza czy luzaka do konia. Bo cierpi na tem albo strona techniczna albo dodatkowo porucznona praca. Jedno z dwojga! Pełny stan ludzi, koni, sprzętu i środków transportowych oddziału ćwiczącego przedstawi prawdziwy obraz rzeczywistości.

 

Niewątpliwie na wojnie będzie rozmaicie. Będą ubytki, straty i różne nieprzewidziane komplikacje. Trzeba je przewidywać i stosować, ale równocześnie należy mieć pełne stany, które pozwolą na zaradzenie złu.

 

Wreszcie maniera i powierzchowność. Maniera to tyle, że w dłuższej praktyce powtarzająca się analogja założeń i przebiegu ćwiczeń oraz zbliżone warunki manierują do pewnego stopnia wykonawców ich na drogę „szimla”. Wynika stąd automatycznie powierzchowność pracy, wyrażająca się w nierespektowaniu szeregu sytuacyj taktycznych i postanowień odnośnych regulaminów – a co wyraża się: w braku należycie stosowanego maskowania, niewyznaczaniu wypatrywaczy – obserwatorów (zwłaszcza, gdy oddział tworzy samodzielną kolumnę), w braku ubezpieczenia, nieprzeprowadzaniu technicznego wywiadu terenu, nierepsektowaniu przeszkód marszowych (zniszczone mosty, skażony teren i t. p.), nadmiernem korzystaniu z kwater zamiast biwakowania (głównie w porze letniej), korzystaniu z kuchni ludności cywilnej przy gotowaniu strawy, nieodszyfrowaniu natychmiast otrzymanych telegramów, nieposługiuwaniu się wyłącznie mapą, a wypytywaniu się o drogę każdego przechodnia, w przestrzeganiu podziału kolumny na człony (zgodnie z tabelą marszu), nieprzeprowadzaniu ewakuacji ludzi, koni i sprzętu z pomieszczeń krytych na wypadek alarmu gazowego, pożaru, napadu i t. d., nieprzestrzeganiu dyscypliny racy i służby ruchu oraz ochrony tajemnicy wojskowej, niewprowadzaniu opraw i przemówień oraz analizy ćwiczenia.

 

Ograniczę się na tem. Znając prawdę i istotę rzeczywistości wojennej oraz przyczyny jej wypaczania, nietrudno wysunąć odpowiednie wnioski.

 

Zakończenie

 

Rozpatrując współczesne warunki dowodzenia, musimy podkreślić ich charakterystyczne cechy: mechanizację i specjalizację.

 

Technika ćwiczeń terenowych powinna zapewnić realnie dowodzenie i wykonanie. Realnie, t. j. w możliwem przybliżeniu do warunków wojennych, będących funkcją wrażeń i zjawisk rzeczywistości bojowej.

 

Przygotowanie zatem i przeprowadzenia ćwiczeń w terenie powinno być realne, przeniknięte duchem bojowym, atmosferą i żywiołem pola walki.

 

Tylko tak pojęte i przeprowadzone ćwiczenie przedstawi uczestnikom wszystkich szczebli prawdę pola bitwy, zbliżając ich przez to samo do rzeczywistości.     

 

Opracował Roch Iwaszkiewicz


1 kpt. Mieczysław Antoni Wargalla - ur. 17.01.1901 r. Oficer służby stałej w korpusie oficerów łączności. Porucznik ze starszeństwem z 1923 r. W roku 1928 służył w Pułku Radiotelegraficznym. Pod koniec lat 30-tych wygłaszał pogadanki w Polskim Radiu nt. związku radia z obronnością. Po wojnie publikował, wydając w 1965 r. książkę "Młody Radioamator".