Biblioteczka » Artyleria ogólne

"Szkoła ognia artylerii przeciwlotniczej" - 1928 - mjr Włodzimierz Weber

"Szkoła ognia artylerii przeciwlotniczej"

mjr Weber Włodzimierz

Przegląd Artyleryjski

Nr 3 rok 1929

Zachowano pisownię oryginalną


 

1. Kwestje organizacyjne.

Wyszkolenie kontygensu stanowi najważniejsze zadanie, jakie ma wojsko w czasach pokojowych. To też jak najszersze rozważanie na łamach prasy fachowej zagadnień wyszkolenia jest warunkiem niezbędnym rozwoju armji. Z tego punktu widzenia powitać należy z uznaniem niedawno umieszczony artykuł kapitana W. Śniechowskiego, poświecony wyszkoleniu artylerji francuskiego (Kpt. W. Śniechowski „Wyszkolenie artylerji francuskiej” Przegląd Art. Nr. 7—9 1927r.). Porównanie metody wyszkolenia francuskiej, z naszą, która w znacznej mierze jest wzorowana na powyższej, tylko w odpowiedni sposób przystosowanej do specjalnych naszych warunków, jest rzeczą bardzo korzystną, dając możność objęcia całokształtu zagadnienia.

 

Przyjmując wezwanie autora wspomnianego artykułu do zabrania głosu w poruszonych przez niego sprawach, chcę dać tu kilka uwag, co do wyszkolenia rekrutów w artylerji.

 

By uniknąć nieporozumień i nie dać powodu do niewłaściwego zrozumienia mych intencyj, zaznaczam z całym naciskiem, że jestem gorącym zwolennikiem francuskiej metody szkolenia.

 

Dwukrotne wcielenie rekrutów w artylerji francuskiej, wyższy w porównaniu z naszym poziom umysłowy francuskiego żołnierza, wyrobiony system i kadra instruktorska – są to wszystko warunki, które wywierają decydujący wpływ na sposób szkolenia i sprowadzają w następstwie daleko sięgające różnice w organizacji wyszkolenia we Francji i u nas.

 

Pierwsze, co rzuca si w oczy we francuskiej instrukcji wyszkolenia artylerji i z czem bezwzględnie zgodzić się nie mogę, jest podział pierwszego okresu wyszkolenia rekruta na trzy podokresy (odpowiednio do trzech rozdziałów regulaminu działoczynów: szkoły kanoniera, obsługi, szkoły działonu i szkoły baterji), z których podokres pierwszy trwa dwa i pół do trzech miesięcy, drugi – półtora do dwóch miesięcy i trzeci – półtora do dwóch miesięcy.

 

Jeżeli podział powyższy rozumieć w ten sposób, że w podokresie pierwszym rekrut otrzymuje pod każdym względem wyszkolenie indywidualne, w podokresie drugim – wyszkolenie w ramach działonu, w podokresie zaś trzecim – wyszkolenie w ramach baterji, musi to tworzyć siłą rzeczy pewną sztuczność w sprogramowaniu reszty przedmiotów praktycznych, a więc nauki jazdy konnej, jazdy w zaprzęgu, musztry pieszej i szkoły strzelca.

 

Czy jest to możliwe, a przedewszystkiem, czy jest to potrzebne? Uważam, że nie, chociaż ze względu na to, że np. wyszkolenie w tak ważnym dziale jak jazda w zaprzęgu artyleryjskim, nie da się wtłoczyć w ramy zakreślone instrukcją francuską.

 

Mianowicie jednoczesne przerabianie szkoły kanoniera obsługi i szkoły jezdnego technicznie jest niewykonalne, gdyż dla rozpoczęcia tej ostatniej, nieuniknione jest przejście z rekrutami co najmniej pierwszego okresu nauki jazdy konnej, co zajmuje zazwyczaj około trzech miesięcy.

 

Również niemożliwe jest przerobienie w drugim podokresie szkoły działonu zaprzężonego, która musi być poprzedzona szkołą jezdnego, trwającą dwa miesiące, inaczej mówiąc, zajmując cały drugi podokres.

 

Trzeci podokres zajmuje znów szkoła działonu zaprzężonego, a więc niema tu miejsca na szkołę baterji zaprzężonej. Mniej więcej w podobny sposób przedstawia się sprawa i z innemi przedmiotami praktycznemi, które nie dają się ująć całkowicie w szemat trzech podokresów, odpowiadających kolejno szkole kanoniera obsługi, szkole działonu i szkole baterji. Wobec tego, więcej racjonalny jest podział nasz na dwa jednakowe podokresy po trzy miesiące, z których każdy ma określony cel praktyczny: podokres pierwszy jest fazą wyszkolenia ogólnego i daje kanonierowi wiadomości umożliwiające specjalizację w podokresie drugim, po którego ukończeniu żołnierz powinien być już zdolny do walki.

 

Również nie mogę zgodzić się z francuskim systemem szkolenia rekrutów w dywizjonie.

 

Nie wiem, jak wielki jest brak instruktorów we Francji, lecz widocznie, system szkolenia rekrutów, w dyonie nie jest zbyt dogodny, jeżeli pomimo braku instruktorów, szkolenie w dyonie – jak przyznaje kpt. Śniechowski – odbywa się jedynie „w niektórych pułkach”.

 

Jednostką organizacyjnie przeznaczoną do szkolenia szeregowych jest baterja.

 

Szkolenie w dywizjonie, przy którym, według słów kpt. Śniechowskiego, „dowódcy baterji czuwają nad stanem wyszkolenia w swojej baterji, jednak bez bezpośredniego kierownictwa”, pozbawia d-ców baterji bezpośredniego wpływu na rekruta.

 

Nie jest to rzecz godna naśladowania jeszcze dla tego, że powoduje szkodliwą dla dobra służby specjalizację instruktorów, którzy prowadząc wykłady tylko niektórych przedmiotów, wychodząc z wyprawy w zakresie innych.

 

Ze względów powyższych oraz ze względu na to, że nie odczuwamy na szczęście dotkliwego braku w bateriach instruktorów, prowadzenie wyszkolenia w dywizjonie nie jest u nas celowe.

 

Prowadząc wyszkolenie rekruta w ramach naturalnej jednostki wyszkoleniowej, jaką jest baterja, ułatwiamy jej d-cy ćwiczenia zespołów bojowych.

 

Wyszkolony bezpośrednio przez dowódcę baterji żołnierz będzie rozumiał go we wszelkich okolicznościach i nie zawiedzie w boju.

 

Bardzo dobrem we francuskiej artylerji jest to, że instruują rekrutów podoficerowie, a nie oficerowie, do których należy tylko ogólny nadzór i kierownictwo wyszkolenia.

 

Jest to zasada w gruncie rzeczy mylna i szkodliwa dla służby, gdyż między innemi prowadzi do demoralizacji podoficerów zawodowych, którzy będąc ciągle na drugim planie, zaczynają uważać, że wyszkolenie szeregowych jest dla nich rzeczą drugorzędną.

 

Tymczasem przy obecnych poglądach w całej niemal Europie, o coraz to większem skróceniu służby wojskowej, co w następstwie sprowadza większą intensywność wyszkolenia, rola zawodowej kadry podoficerskiej stale wzrasta.

 

Siłą rzeczy podoficer musi być instruktorem, gdyż oficerowie chociażby ze względu na swą małą liczebność nie mają możności szkolić rekrutów bezpośrednio.

 

Tyczy się to przedewszystkiem wyszkolenia indywidualnego, które stanowiąc podstawę wyszkolenia szeregowych, wymaga małych grup i wielkiej ilości instruktorów.

 

Szkolenie przez podoficerów (wiem to z własnego długoletniego doświadczenia), nie nasuwa żadnych trudności, przynosi natomiast znaczne korzyści.

 

Niema takiego przedmiotu wyszkolenia indywidualnego, którego podoficer nie potrafiłby wykładać. Lecz trzeba go tego nauczyć!

 

U nas wciąż jeszcze zwraca się na to zbyt mało uwagi. Podoficerowie frekwentanci pułkowych szkół, a nawet szkoły dla podoficerowie zawodowych w Toruniu otrzymują zupełnie wystarczające wyszkolenie bojowe, natomiast ich wyszkolenie instruktorskie wciąż jeszcze szwankuje.

 

Trudno to zrozumieć, lecz utarło się u nas, że podoficerowie mogą być instruktorami jedynie musztry pieszej, wychowania fizycznego i po części działoczynów.

 

Czy można dziwić się wobec tego, że reszty przedmiotów należycie prowadzić nie umieją?

 

Czas najwyższy skończyć z tym nienormlanym stanem rzeczy i przyjąć jako zasadę, że podoficerowie są przedewszystkiem instruktorami.

 

Zasadzie tej bynajmniej nie uwłaszcza fakt, że pewne przedmioty, wymagające wyższego poziomu umysłowego i fachowego, niż ten, który posiadać może przeciętny podoficer zawodowy, musza być prowadzone osobiście przez oficerów.

 

Można tu wymienić np. pogadanki oświatowe, wyszkolenie przeciwgazowe i po części nauka służb. Lecz i te przedmioty, w drodze wyjątku mogą wykładać podoficerowie inteligentniejsi…

 

Dużą rolę odgrywa w szkole rekruta należyte ułożenie programów wyszkolenia, szczególnie w podokresie pierwszym, który według obowiązującej u nas instrukcji powinien dać kanonierowi drogą ćwiczeń indywidualnych wyszkolenie podstawowe.

 

Przyjmując pod uwagę, że zakres tego ostatniego w myśl instrukcji, jest dość znaczny, program wyszkolenia w podokresie pierwszym powinien być ułożony w całem tego słowa znaczeniu precyzyjnie i dawać możność jak największego wykorzystania czasu.

 

Uważam osobiście, że kierownictwo wyszkolenia szeregowych powinno być ześrodkowane w dywizjonie, dowódca którego układa program tygodniowy na dany podokres.

 

Dowódca baterji na podstawie programu tygodniowego układa (również na cały podokres) szczegółowy program godzinowy.

 

Nareszcie dowódcy plutonów układają pod kierowncitwem bezpośrednim dowódcy baterji porgram minutowe na tydzień.

W celu ujednostajnienia tej pracy, niezbędne są odprawy dowódców baterji u dowódcy dyonu, dowódców plutonów u dowódcy baterji, oraz instruktorów – u dowódców plutonów.

 

Te ostatnie, muszą odbywać się co wieczór; polegają na przekazaniu przez dowódców plutonów instruktorom, planów minutowych na dzień następny, oraz na sprawdzeniu (w razie potrzeby), umiejętności wykładania przez instruktorów poszczególnych ważniejszych rzeczy.

 

Przyznaję, że jest to dość uciążliwe dla oficerów, którzy w ten sposób zmuszeni są do całodziennej niemal pracy. Jednakże pominąć tego w dzisiejszych czasach, przy obecnym poziomie instruktorskim podoficerów w żaden sposób się nie da.

 

W przyszłości, gdy nasi podoficerowie zawodowi dorosną do zadania, będzie zupełnie wystarczające odbywanie tego rodzaju odpraw jeden raz na tydzień.

 

Kończąc rozważanie spraw organizacyjnych, związanych z wyszkoleniem rekrutów w artylerji, chciałbym zwrócić uwagę na jedną stronę zagadnienia, która dotychczas nie znalazła należytego rozwiązania. Mam na myśli rekrutację szeregowych do artylerji.

 

Otóż instrukcja wyszkolenia kładzie nacisk na to, że żołnierz artylerji winien być mocnej budowy fizycznej, pozatem musi „posiadać dostateczny stopień inteligencji, dostateczny zasób wiadomości ogólnych i fachowych”.

 

Aby to osiągnąć, musimy otrzymywać odpowiednio dobranych rekrutów. W danym wypadku chodzi może nie tyle o właściwości fizyczne, które naogól są zadawalniające, ile o należyty poziom umysłowy.

 

Jestem tego zdania, że artylerja ze względu na znacznie trudniejszy program wyszkolenia, w porównaniu z innemi broniami głownemi, nie powinna otrzymywać analfabetów.

 

Dałoby to możność zredukowania przymusowego nauczania które zabiera niemało czasu i odbywa się ze szkodą dla wyszkolenia bojowego.

 

2. Wyszkolenie w pierwszym podokresie.

„Podokres ten – głosi nasza instrukcja – stanowi podstawowe wyszkolenie kanoniera, odbywające się całkowicie w ramach baterji według jednolitego programu, bez względu na późniejszą specjalizację”.

 

Jest to więc faza wyszkolenia, przeznaczona do nauczania rekruta wszystkich tych rzeczy, które stanowią podstawę dalszego programu, a które każdy kanonier umieć musi, zanim przejdzie do specjalizacji.

 

Ponieważ „podstawą wyszkolenia żołnierza są ćwiczenia indywidualne”, zupełnie zrozumiałem jest, że cały pierwszy podokres przechodzić powinien pod znakiem wyszkolenia indywidualnego.

 

„Wyszkolenie indywidualne – mówi instrukcja – ma na celu wychowanie i wyćwiczenie pojedynczego żołnierza, które trwa tak długo, dopóki kanonierzy nie zapoznają się gruntownie ze swemi czynnościami i nie wykonują ich automatycznie bez namyślania się”.

 

Powstaje pytanie: ile czasu potrzebne jest faktycznie na to, by droga wyszkolenia indywidualnego dać kanonierowi niezbędną ilość wiadomości podstawowych i w ten sposób umożliwić rozpoczęcie specjalizacji?

 

Instrukcja francuska zupełnie słusznie przeznacza na to dwa i pół – do trzech miesięcy, czyli mniej więcej tyle, ile trwa pierwszy podokres szkoły rekruta.

 

Nie jest zbyt dużo, wobec czego dla osiągniecia należytego natężenia szkolenia, ilość przedmiotów wykładanych w podokresie pierwszym musi być możliwie niewielka.

 

Francuski rozkład dnia, przytoczony przez kpt. Śniechowskiego, zawiera 2 godziny artylerji (a więc opisu sprzętu i działoczynów), 1 godzinę jazdy konnej, 1 godzinę musztry pieszej, 1 godzinę nauki służb i pól godziny wychowania fizycznego.

 

Z powyższego widocznem jest, że w odróżnieniu od systemu u nas przyjętego, francuski program wyszkolenia w podokresie pierwszym nie przewiduje przerabiania przymusowego nauczania i obrony przeciwgazowej. Pozwala to poświęcić więcej czasu na wszystkie pozostałe przedmioty pierwszego podokresu, co jest wielką zaletą programu francuskiego, dającego możność instruktorowi, bez przeciążania rekruta osiągnąć cel w terminie nakazanym instrukcją.

Nasza instrukcja wyszkolenia pozostawia pod tym względem dużo do życzenia, gdyż narzuca instruktorowi zbyt szeroko zakreślony i przez to mało życiowy program wyszkolenia. W wyniku powyższego na szereg przedmiotów, jak np. wychowanie fizyczne, jazdę konną, naukę służb, przeznacza się zbyt mało czasu.

 

Zmusza to dowódcę pułku nolens volens, do zmiany nakazanej instrukcją kalkulacji czasu, czego należy unikać, gdyż w gruncie rzeczy jest to niewykonaniem wyższego rozkazu.

 

Wyjście jest tylko jedno – trzeba zredukować ilość wykładanych w pierwszym podokresie przedmiotów, przenosząc wyszkolenie przeciwgazowe do podokresu drugiego i pozostawiając z nauczania przymusowego w pierwszym podokresie jedynie pogadanki.

 

Poza kwestją czasu, potrzebnego do należytego przerobienia przedmiotów wyszkolenia w podokresie pierwszym, zasługuję na uwagę w równej, a nawet w większej mierze kwestja zakresu przerabianego materiału.

 

Instrukcja wyszkolenia stawia pod tym względem zadanie dokładnie określone.

 

„Po trzech miesiącach pobytu – głosi instrukcja – wyszkolenie rekruta powinno być posunięte o tyle, aby każdy z nich w razie bezwzględnej konieczności mógł być użyty do obsługi dział (zakres: szkoła obsługi i działonu), bądź też w charakterze jezdnego środkowej pary, a także umiał poruszać się w szyku zwartym pieszo i użyć karabinka”.

 

Z powyższego jest widoczne, że podokres pierwszy w myśl wyraźnej intencji naszej instrukcji wyszkolenia powinien mieć charakter nie tylko ogólnokształcący, lecz i praktyczny.

 

Nie znaczy to, wprawdzie, by już w tym podokresie zachodziła potrzeba częściowej specjalizacji, jasnem jest natomiast, że po upływie tego podokresu żołnierz powinien już posiadać pewien zakończony zakres wiedzy praktycznej, umożliwiający użycie go do najprostszych czynności bojowych.

 

Z tego punktu widzenia nie można ograniczyć się w najważniejszym z przedmiotów tego podokresu – działoczynach – jedynie do przerobienia szkoły kanoniera obsługi (jak zaleca instrukcja francuska, a za nią kpt. Śniechowski), lecz koniecznem jest przerobienie w zakresie ogólnym również szkoły działonu.

 

Trzeba przyjąć pod uwagę, że szkoła kanoniera obsługi, zawierając w zasadzie wyszkolenie indywidualne kanoniera przy dziale, bynajmniej nie wyklucza zespolenia przerabianych czynności. W ten sposób, w miarę przerabiania zespalają się między sobą czynności wręczycieli, amunicyjnego, ładowniczego i zamkowego i rekrut stopniowo, bez większego wysiłku, poznaje działanie w coraz to większym zespole. Po przerobieniu czynności celowniczego, należy przejść do zespolenia, które jest już właściwie szkoła działonu.

 

Czy można go pominąć? Uważam, że nie, gdyż inaczej cały szereg kanonierów, jak jezdni, zwiadowcy, telefoniści i t. p., którzy w praktyce po przerobieniu działoczynów w podokresie pierwszym już do nich nie wracają w czasie swej dalszej służby, - nie otrzymaliby zakończonego wyszkolenia artyleryjskiego.

 

Rzecz oczywista, ze szkoła działonu, przerabiana w podokresie pierwszym, powinna zawierać tylko to, co potrzebne jest dla każdego kanoniera, a więc miejsca obsługi, przygotowanie do boju i do marszu, odprzodkowanie i zaprzodkowanie, przetaczanie działonu i strzelanie bez usadowienia (głownie do celu widocznego).

 

Na powyższe wyszkolenie należy, według mego zdania, zwrócić największą uwagę, dążąc do tego, by każdy bez wyjątku kanonier mógł przyjąć czynny udział w obsłudze dział n. p. przy obronie stanowiska baterji.

 

Praktyka dowodzi, że z dwunastu tygodni przeznaczonych na pierwszy podokres, dziesięć tygodni trzeba użyć na szkołę kanoniera obsługi i tylko dwa na szkołę działonu.

 

Z dalszych przedmiotów wyszkolenia pierwszego podokresu, jazda konna i musztra piesza nasuwają najwięcej wątpliwości i wywołują najwięcej dyskusji, co do zakresu nauczania.

 

Jazda konna wskutek jakiegoś dziwnego nieporozumienia jest u nas „kopciuszkiem” szkoły kanoniera.

 

Wygląda tak, że obawiamy się, by rekrut na skutek „nadmiaru” jazdy konnej nie zmienił się… w kawalerzystę.

 

Płonna obawa! Najczęściej kanonier nasz wychodzi ze szkoły rekruta z charakterystyczną a nie dając się określić cenzuralnie wadą dosiada, z którą w dodatku nie rozstaję się do końca swej służby, a która stanowi niewyczerpany temat dowcipów dla kwalerji.

 

Jest to wynikiem nie tylko niedbałego przerabiania tego ważnego przedmiotu wyszkolenia praktycznego, winę tę po części ponosi również instrukcja zakresu nauki jazdy konnej w szkole rekruta.

 

Pod tym względem instrukcja nasza, zdaje mi się, pokutuj za grzechy instrukcji francuskiej, która według słów kapitana Śniechowskiego, zaleca dla pierwszego podokresu szkołę jeźdźca „do galopu i zmiany kierunku wyłącznie”, przyczem  główna uwaga zawrócona jest „na wyrobienie prawidłowej postawy na koniu w stepie i kłusie”.

 

Mniej więcej w ten sam sposób traktuję tę sprawę instrukcja nasza. Nierozumiałem jest tu przedewszystkim.

 

Niezrozumiałem jest tu przedewszystkim wykluczenie galopu, który w myśl regulaminu kawalerji właśnie trzeba stosować jak najczęściej w pierwszym okresie szkoły jeźdźca. Przepisy reg. kawalerji nie wzbudza pod tym względem żadnej wątpliwości. Odnośny ustęp (reg. kaw. cz. II pkt. 4) brzmi: „Ponieważ galop jest najodpowiedniejszym chodem do usadowienia jeźdźców w siodle i wygimnastykowania krzyża, należy go wtedy rozpoczynać, gdy tylko pozwolą na to postępy jeźdźców”.

 

W praktyce galop, jako ćwiczenie, prowadzące do usadowienia w siodle, rozpoczyna się zazwyczaj w trzecim tygodniu nauki jazdy konnej.

 

Nie jest to jeszcze galop ćwiczebny, stosowany dopiero w drugim okresie nauki jazdy konnej, lecz galop zwykły, że tak powiem dowolnym, który ma takie same prawo obywatelska w podokresie pierwszym szkoły kanoniera, jak pozostałe chody, tembardziej, że nie jest dla jeźdźca bardziej uciążliwym, niż kłus.

 

Oprócz nauki jazdy konnej mają być według instrukcji francuskiej przerobione w pierwszym podokresie „podstawy jazdy w zaprzęgach i znajomości rzędów”. Trudno domyślić się, o jakich „podstawach jazdy w zaprzęgach” może być mowa w podokresie pierwszym, kiedy kanonierzy nie umieją jeszcze jeździć konno.

 

Przypuszczam, że jest to „lapsus” autora artykułu i że w danym wypadku jest mowa o nauce o uprzęży, którą zaleca w tym samym czasie również instrukcja nasza.

 

Uważam, ze przedmiot ten należałoby przenieść do podokresu drugiego i rozpoczynać jednocześnie ze szkoła jezdnego, gdyż w podokresie pierwszym brak na to czasu.

 

Naukę jazdy konnej w podokresie pierwszym nie można ograniczyć jedynie przerobieniem okresu pierwszego tej nauki, mającego na celu osiągniecie przez kanonierów prawidłowego dosiadu, gdyż na to wystarczy w zupełności dwóch miesięcy. Trzeci miesiąc użyć należy na przerobienie początków okresu drugiego nauki jazdy konno (kierowaniem koniem na wędzidle).

 

Jest to tem więcej na miejscu, że w podokresie drugim szkoły kanoniera rozpoczyna się jazdę w zaprzęgu artyleryjskim, do której niezbędna jest pewna znajomość zasad kierowania koniem na wędzidle.

 

W odniesieniu do zakresu musztry pieszej daje się zauważyć tak samo, jak w odniesieniu do jazdy konno, pewna rozbieżność zdań, spowodowana tendencyjnym stosunkiem do tego przedmiotu wyszkolenia. Mianowicie, wychodząc z założenia, że wyszkolenie w dobie dzisiejszej ma za cel jedyny przygotowanie żołnierza do boju, w którym stosują się wyłącznie szyki luźne, pewien odłam artylerzystów lekceważy musztrę zwartą, jako rzekomo zbyteczną i uważa, że przedmiot ten nie wymaga specjalnych godzin, lecz może być przerabiany „okolicznościowo”, a nawet więcej: że w ogóle nie jest to żaden „przedmiot” wyszkolenia, lecz poporstu sposób prowadzenia na zbiórki, którego można nauczyć żołnierzy na poczekaniu.

 

Mylność tego punktu widzenia stanie się oczywistą, jeżeli przyjmiemy pod uwagę, że oprócz przedmiotów wyszkolenia bojowego bezpośredniego, są jeszcze przedmioty, które pośrednio do tego celu prowadzą lub jego osiągnięcie ułatwiają. Taką jest właśnie musztra zwarta, która uczy żołnierza karności potrzebnej na wojnie i postawy, niezbędnej w czasach pokojowych. I tak, zdaje się, zapatruje się na tę rzecz instrukcja francuska, wyznaczając na wyszkolenie piesze jedną godzinę codziennie przez cały czas trwania pierwszego i podokresu.

 

3. Wyszkolenie w drugim podokresie.

Podokres drugi szkoły rekruta poświęcony jest podzielnie specjalizacji i ma wytknięty przez instrukcję wyszkolenia cel już wyłącznie praktyczny.

 

"Po sześciu miesiącach szkolenia – głos i nasza instrukcja – szkoła szeregowca musi być całkowicie zakończona, i żołnierz powinien być już zdolny do walki – każdy według swej specjalności".

 

Jest to więc faza wyszkolenia, w której rekruci już są  podzieleni na poszczególne kategorje specjalistów i ćwiczą zasadniczo osobno, stosownie do stałych funkcyj bojowych, zazwyczaj w tym czasie już mniej więcej ostatecznie podzielonych.

 

Nie wchodząc w rozpatrzenie całokształtu specjalizacji, która na ogół nie budzi żadnych wątpliwości i jest prowadzona u nas prawie analogicznie, jak we Francji, chcę tu zatrzymać się na szkoleniu jedynie dwóch zasadniczych kategoryj rekrutów: obsługi i jezdnych, ponieważ w szkoleniu tem dają się zauważyć u nas i we Francji pewne różnice.

 

Otóż instrukcja francuska, jak miałem już sposobność to zaznaczyć, dzieli okres specjalizacji, a więc nasz podokres drugi, zdecydowanie na dwa podokresy, odpowiadające szkole działonu i szkole baterji i przytem nie tylko w odniesieniu do działoczynów, lecz również w odniesieniu do jazdy w zaprzęgu.

 

Podział ten ogólnie niezbyt racjonalny i dosyć sztuczny (jak wskazałem w rozdziale I), jest jednak w zastosowaniu do działoczynów na miejscu.

 

Pod tym względem instrukcja nasza nie stoi na wysokości zadania, gdyż nie przeprowadza granicy wyraźnej między trzema zasadniczemi rozdziałami działoczynów, wyznaczając ogólnie podokres pierwszy na przerobienie szkoły kanoniera obsługi i szkoły działonu, podokres zaś drugi – na przerobienie szkoły baterji z tem, że w razie nieprzerobienia całkowitego szkoły działonu w podokresie pierwszym, można to zrobić w podokresie drugim.

 

Nie jest to złe, że szkoła działonu w myśl naszej instrukcji jest przerabiana w podokresie pierwszym. Nadaje to odcień więcej bojowy działoczynom, wykładanym dla wszystkich kategoryj żołnierza w charakterze przedmiotu podstawowego.

Należy jednakże wyraźnie zaznaczyć konieczność ponownego przerobienia szkoły działonu w podokresie drugim już wyłącznie dla kanonierów obsługi jako ćwiczenia bojowego w zespole, mającego na celu ostateczne zmechanizowanie stałego personelu działonu, a więc nie tylko kanonierów obsługi, lecz również działonowych.

 

W tym charakterze szkoła działonu w podokresie drugim powinna trwać, mym zdaniem, co najmniej miesiąc.

 

Równolegle ze szkołą działonu musi być przerabiana szkoła celowniczych, mająca na celu w drodze współzawodnictwa najzdolniejszych kanonierów obsługi, umożliwić dowódcy baterji ostateczny wybór celowniczych.

 

Szkoła celowniczych może być ukończona jednocześnie ze szkołą działonu. Pozostałe dwa miesiące drugiego podokresu poświęcić należy wyłącznie na przerobienie szkoły baterji.

 

Nieco inaczej przedstawia się sprawa z drugim, niemniej ważnym działem wyszkolenia w tym czasie – jazdą w zaprzęgu artyleryjskim (właściwie baterją zaprzężoną).

 

W odróżnieniu od działoczynów baterja zaprzężona, która zaczyna się dopiero w podokresie drugim, nie może być w ramach tego podokresu przerobiona całkowicie, ponieważ brak na to czasu. W podokresie tym można przerobić najwyżej szkołę jezdnego i szkołę działonu.

 

W innem miejscu (patrz artykuł mój: „Wyszkolenie jezdnych" Nr.6/27 „Przeglądu Artyleryjskiego") przedstawiłem wyczerpująco przebieg szkoły jezdnego, która, odpowiadając szkole kanoniera obsługi w działoczynach i w ten sposób będąc okresem wyszkolenia indywidualnego jezdnych, wymaga dla należytego przerobienia niemniej, niż dwóch miesięcy.

 

Pozostały miesiąc musi być poświęcony na szkołę działonu zaprzężonego.

 

Nie powoduje to zresztą żadnych komplikacyj praktycznych, gdyż przy obecnej organizacji baterji na stopie pokojowej, ćwiczenie baterji zaprzężonej w składzie wojennym napotyka na znaczne trudności techniczne, wskutek których nie może odbywać się w szerszym zakresie.

 

Wobec tego wskazanem jest odłożyć szkołę baterji zaprzężonej na okres wspólnych ćwiczeń baterji bezpośrednio przed szkołą ognia na poligonie.


Opracowanie: Cezary Rogala