Nie każda rekonstrukcja musi być finansowana przez gminę i stawiać rekonstruktorów w pobliżu dmuchanego zamku. Jak pokazała pandemia, większość wrześniowej rekonstrukcji nie widzi innej drogi na realizację pasji. Patrzymy w zupełnie przeciwnym kierunku. Nadszedł nareszcie lipiec. Po wszystkich zawieruchach z pandemiami i odwołaniem imprez rekonstruktorskich, czekaliśmy z wytęsknieniem na 15 lipca. Część z nas odliczała dni, inni siedzieli z nosem w prognozie pogody. Wszyscy przejęci. Wkrótce mieliśmy wyruszyć w teren, wraz z Handmet Military.
Cieszymy się zawsze nawet z małych rzeczy i postępów związanych z przedwojenną artylerią przeciwlotniczą. Wśród zabytków znajdują się także książki z biblioteki 1. pułku artylerii przeciwlotniczej z Warszawy.
Dzięki wysokiej jakości wykonania oraz odpowiedniemu doborowi surowców trwałość luf polskich Boforsów kalibru 40 mm pozwalała na oddanie 9 500-10 000 strzałów bez wyraźnego spadku parametrów balistycznych. Zasadą było jednak, wprowadzanie do podręcznego wyposażenia każdego działonu zapasowej lufy armatniej przewożonej w specjalnie do tego celu zaprojektowanej skrzyni. Druga z zapasowych luf znajdowała się w taborze baterii.
Nadal dzieje się, choć jak można się domyślić -w zaciszach domowych. Mimo światowych zawirowań nadal szykujemy się na powrót w pole, który mamy nadzieje nastąpi wkrótce. Tymczasem pracujemy nad remontem sprzętu i wprowadzaniem nowego.